Próbowane przeze mnie polskie Wet hopy raczej dupy nie urywały. Rosnący w Polsce Cascade to raczej truskawki niż cytrusy. Jak mówią właściciele chmielników - wszystko zależy od roku i miejsca w których dany chmiel rośnie. Można tu wspomnieć choćby o przypadku Simcoe który raz wybitnie żywiczny w zeszłym roku stracił co nieco te właściwości albo choćby casus Polskiej Iungi. Co do opisywanego piwerka - chmielu nie było na tyle dużo żeby zrobić warkę 20 litrową więc pierwszy raz przeszedłem na wybicie 10l które zamierzam dalej ciągnąć. Dzięki temu rozwiązaniu jestem w stanie robić więcej ciekawszych piw, jak i spijać je w miarę świeże, wszak pół roczna APA to nie jest to co tygryski lubią najbardziej. Do kotła oprócz Cascade poszły również bardzo malutkie porcje Puławskiego, Oktawii i Izabelli.
Otwieramy. Piękna piana, barwa jasna. W aromacie ziołowo, słodowo, drożdżowo. No szału nie ma.W smaku zaś piwo jest wytrawne ze średnią ściągająca goryczką kojarzącą się z albedo grapefruita oraz białą porzeczką, (ciekawe :-)) troszkę mdławego melona. Cóż piwo raczej niczego nie urywa, mimo tego jest bardzo pijalne a posmak białej porzeczki jest intrygujący. Szkoda, że duża ilość chmielu rzucona pod koniec gotowanie nie przełożyła się na aromat bo szyszki miał fajny aromat. Mam nadzieje, że w przyszłym roku już wyjdzie prawdziwa serie SINGLE HOP :).
Komentarze
Prześlij komentarz